
„Z akt sprawy o zasiedzenie mojego domu, został w toku sprawy sądowej usunięty dokument – kserokopia odpisu testamentu babci. Miało to na celu zatuszowanie oszustw popełnionych w sprawie uwłaszczeniowej” – uważa Alina Soja opisując historię licznych rozpraw sądowych i trzech licytacji domu w Szczawnicy.
Ten artykuł poświęcamy kolejnej historii uczestników pikiety obywatelskiej przeciwko nadużyciom w sądach, która miała miejsce w czasie drugiego dnia Forum Ekonomicznego w Krynicy:
Działając na granicy prawa (bezprawia?) komornik sądowy przy wsparciu samego Sądu, który celowo skomplikował sprawy o stwierdzenie zasiedzenia z mojego powództwa – przy pomocy żony dłużnika, a ostatnio również przy pomocy burmistrza – sięga po mój dom i bezkarnie narusza nasze prawo własności! Już dawno moglibyśmy zamieszkać w swoim domu na stałe, bo już kilka lat jesteśmy na emeryturze, ale przedłużające się sprawy sądowe o zasiedzenie, sprawy z komornikiem za cudze pijackie długi, a przede wszystkim szkody wyrządzane nam w tym czasie, jak m.in. odcięcie nam ujęcia wody ze studni wykopanej min przez mojego męża i syna – powodują, że nie możemy zamieszkać w swoim domu na stałe – wyjawia Alina Soja z d. Szczepaniak (ur. w Szczawnicy) oraz Władysław Soja. Małżeństwo emerytów z Krakowa, już od 7 lat prowadzi walkę o stwierdzenie prawa do zasiedzenia swojego domu znajdującego się w Szczawnicy, wybudowanego wyłącznie z własnych oszczędności Państwa Soja i zamieszkiwanego przez nich od ponad 30 lat.
„Ciąg spraw z komornikiem sądowym za długi alimentacyjne przyrodniego brata pijaka jest następstwem oszukańczej sprawy uwłaszczeniowej” – wyjaśnia Pani Alina
Sprawa uwłaszczeniowa działki po mojej babci została przeprowadzona w pośpiechu, w tajemnicy przed nami oraz innymi spadkobiercami, z zatajeniem testamentu babci oraz z pominięciem jej spadkobierców. Wspomniana sprawa uwłaszczeniowa została wszczęta z inicjatywy mojej przyrodniej siostry występującej jako pełnomocnik matki i została oparta o fałszywe dowody, czyli nieistniejące gospodarstwo rolne mojej matki oraz jej męża. (…) Na przełomie lat 2008/2009, pod sygn. akt. Ns 343/08 prowadził ją Sędzia Marek Jugowicz – aktualnie Wiceprezes Sądu Rejonowego w Nowym Targu. Według prawa „Sprawa uwłaszczeniowa powinna zostać wnikliwie zbadana”. Rzecz w tym, że ta sprawa uwłaszczeniowa nie została wcale zbadana, bo została oparta o nieistniejące gospodarstwo rolne, zatajono testament, spadkobierców, a nawet dzieci mojej matki, gdyż moja matka miała czworo dzieci, a nie dwoje. Prawo do działki, na której znajduje się mój dom i prawo współwłasności do niego dłużnik uzyskał w wyniku sprawy uwłaszczeniowej j/w oraz na podstawie sprawy o prawo do nabycia spadku po matce, ale bez przeprowadzonego podziału spadku”. – tłumaczy uczestniczka protestu i dodaje:
„Z akt sprawy o zasiedzenie mojego domu, wszczętej z mojego powództwa, został w toku sprawy sądowej usunięty dokument – kserokopia odpisu testamentu babci. Miało to na celu zatuszowanie oszustw popełnionych w sprawie uwłaszczeniowej” – uważa Alina Soja opisując historię licznych rozpraw sądowych i trzech licytacji domu w Szczawnicy:
W trakcie naszych spraw sądowych o stwierdzenie zasiedzenia naszego domu i działki odbyły się już trzy licytacje (na szczęście nieskuteczne) naszego domu i działki, a także działki należącej do mojej cioci – jedynej żyjącej siostry mojej matki za długi alimentacyjne przyrodniego brata, pijaka. (…) Moja matka zmarła 25 maja 2010r. w przytulisku w Grywałdzie, do którego oddała ją jej córka, (a moja przyrodnia siostra) po przejęciu niepodzielnie domu i działki po matce. Ponadto sięgnęła też po działkę po mojej zmarłej cioci, pomijając jej synów. Sięga również po działkę jedynej żyjącej cioci i (prawdopodobnie w zmowie z komornikiem i przy pomocy lokalnych układów) sięga także po należący do nas dom oraz działkę. (…) Wnioski o wszczęcie licytacji w 2012 r. i 2014 r. podpisywała żona dłużnika alimentacyjnego pod groźbą utraty alimentów (takie wiadomości uzyskałam po rozmowie telefonicznej z nią w 2016r.).
Obydwie licytacje domu Aliny i Władysława Sojów miały się odbyć się „po cichu” i w tajemnicy przed nimi:
O licytacjach dowiadywaliśmy się krótko przed jej terminem. Wnosiliśmy skargi na czynności komornika sądowego. Licytacje się odbyły, jak już mówiłam, były jednak (na nasze szczęście) nieskuteczne. Trzecia licytacja naszego domu i działki została wszczęta na wniosek Grzegorza Niezgody, burmistrza Miasta i Gminy Szczawnica. (…)
Nie pomogły prośby Pani Aliny składane osobiście i pisemnie do burmistrza oraz Rady Miasta Szczawnicy.
Burmistrz do tej pory nie odpowiedział na moje pismo złożone w Urzędzie Miasta i Gminy Szczawnica 14 lipca 2016r. :
(…)„Trzecia licytacja odbyła się w tym roku pomimo moich skarg na czynności komornika złożonych na Dziennik Podawczy w Sądzie, ponieważ Sąd odrzucił moje skargi uzasadniając to nieprawdziwymi datami złożenia skarg. Mając na uwadze, że komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym w Nowym Targu sięga po dorobek naszego życia – mój i mojego męża – dom wybudowany za nasze oszczędności, na który ciężko pracowaliśmy za długi alimentacyjne alkoholika. (…) To jest nieludzkie, nieetyczne, niemoralne i szkodliwe społecznie, bo pijak pije nadal i pozostaje w separacji z żoną, która żyje z zasiłków z MOPS, ich dzieci na to patrzą i uczą się patologii, a oszuści korzystają z tej patologii pozostając bezkarni – zaznacza Alina Soja :
Sąd Rejonowy w Nowym Targu, trzy tygodnie po ostatniej licytacji odrzucił mój wniosek o stwierdzenie prawa do zasiedzenia mojego domu i działki, którą użytkujemy ponad 35 lat, (powstałej z podziału działki będącej przedmiotem egzekucji komornika za długi alimentacyjne przyrodniego brata), co pozwoli komornikowi sądowemu przy pomocy Sądu, oszustów i burmistrza po raz czwarty bezkarnie sięgać po mój dom i nadal szarpać nasze nerwy, zdrowie, czas i pieniądze. Płacimy za każdą sprawę sądową i skargę na czynności komornika sądowego, którą Sąd odrzuca w oparciu np. o nieprawdziwe daty. Wniosłam sprawę apelacyjną do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, a także zwróciłam się z prośbą o pomoc i interwencję do Pana Zbigniewa Ziobro i Ministerstwa Sprawiedliwości.’’– kontynuuje:
Starania Państwa Sojów, lata pracy, zmarnowane zdrowie i pieniądze wydają się nic znaczyć dla Sądu, który zdaniem małżonków pomaga oszustom, podpierającym się prawem w oparciu o wcześniej popełnione bezprawie. Całość jest zaciemniana przez przepisy, pomimo że wszyscy w/w wiedzą, że w sprawie uwłaszczeniowej zostało popełnione przestępstwo.
„W trakcie naszych spraw sądowych zostało wyrządzone wiele szkód i prowokacji niszczących nasze nerwy i zdrowie: przez moją przyrodnia siostrę – inicjatorkę sprawy uwłaszczeniowej zostało odcięte ujęcie wody ze studni wykopanej min przez mojego męża i syna, nasz własny syn został napadnięty przez syna mojej przyrodniej siostry; mąż wraz z synem zostali zwyzywani, gdy naprawiali uszkodzone ujęcie wody (wody dalej nie mamy, kupujemy ją w baniakach). Wyrwano i zniszczono nasze drzewka posadzone wzdłuż wytyczonej przez geodetę drogi służebności przejścia do działki cioci. Została podpalona trawa na działce cioci tuż nad naszym domem gdy wiały silne wiatry; po wezwaniu przez nas policji do rzekomo nieumyślnego podpalenia trawy do którego jednak później przyznał się mój brat przyrodni. Wspomnę też, o groźbach przyrodniej siostry dotyczących np. połamania nóg, gdy będę przechodzić pod domem mojej matki. Nie korzystamy już z przejścia, które udrażniał i poprawiał mój mąż pod domem mojej matki i chodzimy polną drogą przez działkę cioci” – przyznaje Pani Alina Soja.
Małżeństwo, pomimo wyczerpującej, kosztownej (nie tylko pod względem finansowym) walki o swój dom w Szczawnicy nie zamierza się poddawać. Swoją obecność na krynickiej manifestacji Alina i Władysław Sojowie uznają jako „konieczny akt desperacji” wymuszony sytuacją rodzinną, czyli sporem z przyrodnim rodzeństwem i komplikowaniem spraw sądowych, które z biegiem czasu zyskują coraz większy wymiar społeczny a nawet polityczny.