To nie zrozumiałe, że miasto z tak bogatymi walorami turystycznymi, pięknie położone, z wieloma pięknymi miejscami do spacerów, do uprawiania sportów – letnich i zimowych, cierpi na deficyt turystów, za którymi zawsze idą pieniądze.
Redakcja: Tym razem „lżejszy” temat – promocja Szczawnicy. Widzimy, jak mocno artyści promują Zakopane, są znane piosenki o tym mieście. Są też utwory o Szczawnicy, działa w regionie zespół muzyczny, który bardzo promuje miasto lecz raczej nie dostał żadnego wsparcia od burmistrza. Były również osoby, które przyjeżdżając do Szczawnicy chciały ją promować – one także nie otrzymały żadnego pozytywnego odzewu. Pomijam tutaj wybudowanie ronda, które niemal całkowicie zablokowało „turystycznie” Szczawnicę przy wyjazdach. Jak według Pana można ocenić takie działania Burmistrza w stosunku do tego, co powinno się zrobić w mieście, które powinno być odwiedzane przez turystów?
Paweł Bała.: Ostatnio spędziłem kilka godzin w Zakopanem… Należy w tym miejscu podkreślić – Szczawnica oczywiście nigdy nie będzie jak słynna „Zimowa Stolica Polski”, tak jak np. Rzeszów nigdy nie będzie Krakowem…ale też i być nie musi,. Faktem jest jednak, iż Zakopane „pęka w szwach”. Można to oceniać dobrze lub źle; na pewno przekłada się to na zarobki mieszkańców. Wiadomo – górale chcą żeby turyści przyjeżdżali i rzeczywiście w Zakopanem jest ich zatrzęsienie. Natomiast w Szczawnicy dzisiaj turystów nie widziałem zbyt wielu, a jestem przed samym Sylwestrem. To nie do końca zrozumiałe, że miasto z tak bogatymi walorami turystycznymi, pięknie położone, z wieloma pięknymi miejscami do spacerów, do uprawiania sportów – letnich i zimowych, cierpi na deficyt turystów, za którymi zawsze idą pieniądze. Gdyby turyści przyjeżdżali, to z pewnością centrum uzdrowiskowe nie wyglądałoby tak jak wygląda obecnie. W centrum nie straszyłyby rudery, co obecnie zwraca uwagę, szczególnie w zimie. Ewidentnie „coś jest nie tak” skoro jednak mieszkańcy z różnych regionów Polski chcą spędzać np. Sylwestra w górach, przy czym najczęściej wybierają zatłoczone Zakopane, gdzie np. na stolik w restauracji na Krupówkach trzeba poczekać (w okresie „sylwestrowym) średnio 30 min.
Jako człowiek związany ze Szczawnicą, prowadzący kiedyś tutaj swoją działalność gospodarczą, mam wrażenie, że marka tego miasta jest wciąż słabo promowana i utrwalona w świadomości Polaków. Większość słysząc hasło „góry” myśli od razu – „Zakopane”…
R: Władze Szczawnicy powołują się na status miasta jako uzdrowiska, dlatego niewiele jest restauracji, klubów, zabaw nocnych… Krynica, która również jest miejscowością uzdrowiskową, jednak posiada tzw. „życie nocne”…
P.B. : Ale przecież nie cała Szczawnica jest uzdrowiskiem, bo np. mamy teren „pod kolejką” , który w mojej ocenie nie jest tak atrakcyjny, jak mógłby i powinien być. Czy tam nie powinny odbywać się imprezy? Czy musi być tak, że o 22 lub wcześniej miasto „wymiera”? Do Szczawnicy przyjeżdża sporo młodych ludzi i oni mają określone oczekiwania, np. pójść na dyskotekę. To też są klienci! Jeżeli chcemy sprzedać określony produkt – a miasto Szczawnica w tym ujęciu jest produktem – należy odpowiednio „sprofilować go pod klienta”.
R: Jest w mieście garstka mieszkańców doceniających burmistrza Szczawnicy za inwestycje – i słusznie, bo takowe się pojawiają. Brakuje jednak wśród społeczności poczucia, że owe inwestycje też wiążą się z zadłużeniem miasta, a to nie musiałoby być tak duże, gdyby miejskie inwestycje były wykonywane w sposób bardziej przemyślany… Czy zadłużenie gminy i miasta nie jest także jakimś przełożeniem na dochody materialne mieszkańców?
P.B: Oczywiście, że jest! Poruszył Pan temat inwestycji… Jak to zwykle bywa jedne są lepsze, inne gorsze. Pamiętam kampanię wyborczą sprzed trzech lat, gdzie obecny burmistrz miał dwóch kontrkandydatów. I w którymś z wywiadów zapowiedział, cytuję z pamięci, „oczekuje od moich kontrkandydatów, że nie będą krytykować inwestycji”. Pytam więc – co maja krytykować? Styl ubierania się, samochód? Przecież to oczywiste, że w pierwszym rzędzie krytyce publicznej podawane są inwestycje, a one mają to do siebie że są różne, jednym się podobają, u innych budzą krytykę.
Niektóre inwestycje obecnego Burmistrza są wysoko oceniane, np. zagospodarowanie brzegów Grajcarka, promenada, bardzo lubię tam spacerować, gratuluję pomysłu i wykonania. Dla równowagi: znajdujemy się około kilkaset metrów od odnowionego centrum Jaworek. Mnie osobiście ta inwestycja się podoba. Jednak, zgodnie z klasyczną definicją w ekonomii, „inwestycja polega na poczynieniu nakładów w celu osiągnięcia przyszłych spodziewanych zysków”. Nowe centrum Jaworek jest rzeczywiście ładne, lecz jest jednocześnie martwe. Brakuje np. miejsca na stoliki czy sklepy z pamiątkami. Wiadomo, że wydane pieniądze nigdy się nie zwrócą. Według mojej wizji inwestycja ta miałaby sens, gdyby w tym miejscu ludzie mieli gdzie usiąść, zjeść lody, wypić kawę czy piwo, gastronomia by zarobiła na turystach zmierzających w kierunku Białej Wody…
R: Przyznam się, że moja wizja też taka była, ale widocznie wizja władz była zupełnie inna. Rynek w Jaworkach pochłonął ponad milion złotych i raczej nigdy nie było w zamyśle władz, aby przynosił zysk.
P.B: Wobec tego nie jest to inwestycja, lecz „wydatek luksusowy”, bo to się nie zwróci. Tylko nasuwa się pytanie, czy miasto i gminę stać na tego typu wydatki…Ta kwestia powinna być pozostawiona do indywidualnej oceny mieszkańców i turystów.
Wkrótce ukaże się dalszy ciąg rozmowy…