Tereny są piękne, ale na pewno potrzebują inwestycji i mądrego zarządzania. Tak naprawdę wszystko można wypromować. Chciałbym związać się z takim miejscem, które można będzie rozwijać i pielęgnować. Zrobić z niego coś na skalę ogólnopolską, a może nawet i światową.
Większość kibiców zimowych sportów w Polsce na myśl o snowboardzie przywołuje nazwisko Ligockich. Mateusz Ligocki jest polskim snowboardzistą, olimpijczykiem, specjalistą od tzw. snowcrossu, wielokrotnym mistrzem Polski. Na swoim koncie ma wiele sukcesów, których lista jest naprawdę imponująca. Po dwóch latach walki z problemami zdrowotnymi, powrócił na snowboardowe trasy. Obecnie walczy o czwartą w karierze olimpijską kwalifikację, która zakończy się 21 stycznia br., a my mocno trzymamy kciuki za niego. Pochodzi z Cieszyna, ale często odwiedza tereny Szczawnicy. Na parę tygodni przed ostatecznym rozstrzygnięciem udziału w tegorocznych zimowych igrzyskach olimpijskich na miejsce treningu i odpoczynku wybrał właśnie Jaworki. Można sobie wymarzyć lepszą promocję Szczawnicy i okolic?
Redakcja: Mateusz, co Cię sprowadziło do Jaworek i co porabiasz obecnie?
Mateusz Ligocki: Mamy początek roku kalendarzowego 2018, a nie da się ukryć, że 2018 rok, jest bardzo ważny dla mnie. Będzie to rok zimowych igrzysk olimpijskich, które odbędą się w Korei Południowej od 9 lutego do 25. Dla mnie najistotniejsze w tym wszystkim jest data 15 lutego. Mamy dzisiaj 7 stycznia 2018 roku, czekam na decyzję do 10 stycznia, czy ostatnie zawody kwalifikacyjne w Turcji, które mają się odbyć 20 stycznia br. odbędą się.
R: Jakie to niesie konsekwencje dla Ciebie?
ML: Przyznam szczerze, że byłoby dla mnie korzystnie, gdyby te zawody nie odbyły się, Obecnie jestem zakwalifikowanym zawodnikiem na zimowe igrzyska olimpijskie na męski snowboard cross. Zajmuję w rankingu olimpijskim 40. miejsce. To oznacza, że jestem zakwalifikowany na dzień dzisiejszy, ale 40. miejsce, trzeba podkreślić, jest ostatnim miejscem, które się kwalifikuje. Istnieje możliwość, że zawody w Turcji nie odbędą się. Wiem, że mają problemy organizacyjne ze śniegiem i z Amerykanami. Ze względów politycznych – nie chcą Amerykanom dawać wiz, a jest to bardzo mocny, jak nie najmocniejszy rywal na igrzyska. Prawdopodobnie zawody w Turcji nie odbędą się, co byłoby dobre dla mnie. Wtedy jestem „in” – jestem w grze. Natomiast, jeśli zawody odbędą się, to 20 stycznia muszę jeszcze powalczyć, atakować do przodu i bronić swoich punktów, a nie ukrywam, że za mną jest paru konkurentów, którzy gdzieś tam czekają na mój błąd.
R: Dlaczego przed tak ważnymi momentami dla Twojej kariery zawodowej, przyjechałeś do Jaworek?
ML: Po igrzyskach w Soczi, w których miałem tam problemy ze zdrowiem, przyjechałem tutaj – do Jaworek. Jeden sezon prowadziłem z powodzeniem swoją szkołę zimową snowboardu i narciarstwa, ale to też tutaj podjąłem decyzję, że na takie szkolenie jeszcze przyjdzie czas. We mnie jeszcze tkwi, a tutaj się narodził, duch walki. Stanąłem na nogi, poczułem wiatr w plecy i powiedziałem sobie: „Mateusz, to twoja kariera i twoim powołaniem jest jeszcze sportowa rywalizacja z innymi zawodnikami”. Przemyślenia w Jaworkach pozwoliły mi wrócić na stoki i do rywalizacji pucharu świata. Dzięki temu dzisiaj jestem zakwalifikowanym zawodnikiem na czwarte zimowe igrzyska olimpijskie. Można podkreślić, że to wyczyn nie lada, bo tylko trzech zawodników na świecie – Amerykanin, Francuz i ja, to tacy zawodnicy, którzy po raz czwarty najprawdopodobniej z rzędu pojadą na zimowe igrzyska olimpijskie reprezentując swój kraj. Wyczyn duży i stąd Jaworki, bo to tutaj wszystko się zrodziło. Tutaj nabrałem siły i energii.
R: Miałeś bardzo dużo planów związanych z Jaworkami. Chciałeś realizować tutaj różne inicjatywy, pasje i marzenia. Wiem, że gdzieś to się rozmyło. Jeżeli klimat polityczny będzie bardziej sprzyjający, planujesz wrócić do Jaworek i realizować swoje marzenia?
ML: Okolice Szczawnicy, Jaworek i Pieniny to najpiękniejsze rejony w Polsce. Magia Jaworek jest niesamowita. Nie zamknąłem tamtego etapu. Jeżeli będą tylko możliwości i perspektywy , a przede wszystkim chęć, bo powinna być obustronna – nie wystarczy, że ja będę chciał, druga strona również musi chcieć, to jak najbardziej tak. Ten rejon bardzo mi się podoba. Uważam, że ma ogromne możliwości. To nie są perspektywy na jutro, ale długoterminowe. Chciałbym związać się z takim miejscem, które można będzie rozwijać i pielęgnować. Zrobić z niego coś na skalę ogólnopolską, a może nawet i światową.
R: Powstał film z Twoim udziałem na Palenicy, gdzie promowałeś Palenicę i snowpark. Powiem szczerze, że tym filmem nie były zainteresowane władze, ani burmistrz Szczawnicy. Jak oceniasz podejście do promocji włodarzy, przy czym sam wiesz, bo jesteś teraz w okresie szczytu zimowego i zaobserwować można absolutny brak turystów w Szczawnicy, czy w Jaworkach. Nawet stoki są pozamykane.
ML: Nie mi to oceniać, bo ja jestem tylko tak naprawdę zawodnikiem. Osoba, która jest rozpoznawalna medialnie, a przede wszystkim w świecie sportów zimowych, ale nie tylko, bo też zaczęliśmy dość intensywnie grać w golfa i udzielać się tenisowo. Zaproszeń na różne ciekawe wydarzenia ogólnopolskie sportowe chętnie przyjmuję i biorę w nich udział. Stąd, czy moja osoba, czy osoba mojego brata jest rozpoznawalna dosyć szeroko. Myślę, że sportowcy są doskonałym nośnikiem promocyjnym i reklamowym. To nie przypadek, że poprzez sportowców reklamuje się produkty spożywcze, usługi itd.
R: Czy taki dorobek promocyjny jest na Twoim koncie?
ML: Mogę pochwalić, że cały zeszły sezon i rok byłem sportowym ambasadorem miasta Krakowa. Myślę, że ta współpraca została bardzo dobrze oceniona. Jeździłem w kasku z logotypem miasta królewskiego z napisem „Kraków”. Poprzez eurosport, gdzie transmisje z zawodów świata były wielokrotnie nadawane, można było dostrzec ten mój kask i naklejkę miasta Krakowa na mojej desce. Chociaż Kraków dużej reklamy nie potrzebuje, a mimo to zainwestowali w moją osobę. Jestem zadowolony ze współpracy. Za tym kryły się pewne świadczenia finansowe, które mi pomogły. Wracając do kariery, nie miałem łatwo. Zaczynałem zupełnie od zera. Bez punktów, bez przynależności do kadry, finansując wszystkie przygotowania i starty w zawodach. Bardzo mi to pomogło. Cieszę się, że takie wielkie miasto, które nie potrzebuje już reklamy, widzi potencjał w takim sportowcu jak ja. Teraz zauważył to Cieszyn – moje miasto rodzinne. Od tego sezonu przez okres igrzysk będę z nimi współpracował bardzo blisko.
R: Jakie to przekłada się na Szczawnicę i okolice?
ML: Myślę, że marketing sportowy w Polsce rośnie i trafia do świadomości, stąd różnego rodzaju szkolenia, na które jeździłem lata temu. Pokazywały one, że to wszystko dopiero „raczkuje”. Ta świadomość i tutaj przyjdzie – do Szczawnicy. Jest to najbardziej skuteczna i najtańsza forma promocji. Sportowiec niesie za sobą jakieś emocje i wartości. Często występuje w telewizji i udziela wywiadów. Jeżeli nazwisko kojarzy się z dana miejscowością, to miejsce zyskuje na tym.
R: Próbowałeś zrobić unik, że będąc sportowcem, nie będziesz oceniał tych działań. Właśnie jako sportowiec bywasz w setkach miejsc tego typu i tym bardziej łatwiej Ci jest ocenić, jaką mamy tutaj infrastrukturę po tylu latach sprawowania rządów przez Grzegorza Niezgodę przy tak pięknych walorach krajoznawczych Szczawnicy i Jaworek.
ML: Wczoraj przyjechaliśmy tutaj późnym wieczorem. „Muzyczna Owczarnia” nie zmieniła się, dalej zachwyca swoim pięknem i unikatowością. Smuci mnie trochę fakt, że miała być zima stulecia, a na razie śniegu nie ma. Świat idzie do przodu, prawda? Już są technologie, które produkują śnieg przy plusowych temperaturach i to mocno plusowych. Nawet w upalnym lecie można produkować śnieg i to Polacy opatentowali tę technologię. Tereny są piękne, ale na pewno potrzebują inwestycji i mądrego zarządzania. Tak naprawdę wszystko można wypromować. Jeżeli ma się coś przepięknego, najpierw trzeba to dostrzec, a potem znaleźć sposób na to, aby przyciągnąć jak najwięcej ludzi. Niech oni również korzystają z tego piękna, „karmili się nim” i byli przez to szczęśliwszymi ludźmi. Do tego potrzeba jest na pewno „mądra głowa”. Myślę, że niejedna. Tego życzę Szczawnicy i całej okolicy, łącznie z Jaworkami na czele.
R: A my życzymy Ci, aby zawody w Turcji nie odbyły się.
ML: To naprawdę nietypowe, bo muszę rozpatrywać wszystko pod względem swojej kariery. Co będzie, to będzie. Formę mam. Dzisiaj ruszamy z Jaworek do sąsiednich miejscowości na śnieg. Przez ostatnie dni przynajmniej dwie sesje na śniegu robiłem. Również potrzebny mi oddech i odpoczynek przy takim treningu na poziomie mistrzowskim. Nie można tylko i wyłącznie „zapierniczać”. Ten oddech przyjechałem złapać do Jaworek wypoczynek w „Amonie” w ulubionej bazie narciarzy dał mi satysfakcje. Wyjeżdżam z większą energią i motywacją do ciężkich treningów i udanych startów.
R: Kibicujemy i mocno trzymamy kciuki za Ciebie. Dziękuję bardzo.
ML: Również dziękuję.