
Siedem rzeczy, które warto wiedzieć o nowym koronawirusie z Chin
Według raportu Rządowego Centrum Bezpieczeństwa w poprzednim sezonie grypowym tylko w Polsce na grypę i choroby grypopodobne zachorowały ponad trzy miliony osób(1). Nowym wirusem na całym świecie jak dotąd zakaziło się niewiele ponad 92 tysiące.
W obecnym sezonie z powodu grypy zmarło już w naszym kraju kilkadziesiąt osób, do szpitali trafiło kilkanaście tysięcy(2). Te liczby jednak nie elektryzują, nie sprzyjają choćby masowym szczepieniom. Przechodzą niemal bez echa w chwili, gdy grzmimy o „dramatycznej sytuacji we Włoszech”, największym ognisku nowego wirusa w Europie. Tam zakażonych jest niewiele ponad dwa tysiące, zmarły 52 osoby (dane z godziny 14.40, 03.03.2020).
Każde nowe zjawisko budzi silne emocje. Na ile są one uzasadnione? Światowa Organizacja Zdrowia odmawia na razie określenia epidemii z Wuhan pandemią, żeby nie siać paniki, ale równocześnie jej eksperci mówią już o zbliżającym się punkcie krytycznym, po którym utracimy możliwość kontroli rozprzestrzeniania się zagrożenia(3).
Zatem: spokojnie czekajmy na samoistne wygaśnięcie ognisk epidemii, czy może jednak przygotujmy się na izolację i koniec świata? Sytuację trzeba starannie monitorować i przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się wirusa, stosując się do aktualnych zaleceń służb. To ma sens? Przykład Wietnamu pokazuje, że jak najbardziej. W tym kraju udało się wyleczyć wszystkich zakażonych, a od trzech tygodni nie odnotowano nowych przypadków(4).
Na początek poznaj lepiej wroga, bo to zawsze pomaga w ocenie sytuacji i ewentualnej walce.
1. Koronawirusy nie są nieznanymi zabójcami
Koronawirusy to spora grupa wirusów, często atakująca ssaki i ptaki. Nazwę zawdzięczają charakterystycznemu wyglądowi w mikroskopii elektronowej – cząsteczka koronawirusa jest otoczona drobnymi strukturami, tworzącymi jakby koronę,wieniec (łac. corona)(5).
Kilka koronawirusów wywołuje też infekcje u ludzi – najczęściej dające objawy przeziębienia, o łagodnym przebiegu, samoistnie ustępujące. Dotychczas dwa koronawirusy budziły jednak już większe zainteresowanie świata medycznego: SARS i MERS.
SARS (Severe Acute Respiratory Syndrome, zespół ostrej niewydolności oddechowej) w 2002 roku wywołał na świecie panikę. Zabił wówczas niemal 800 osób. Epidemię zakażeń opanowano, ale wciąż jest ściśle obserwowany, bo co roku powoduje zachorowania, a naukowcy nie wykluczają, że jego kolejna mutacja może być niebezpieczna dla ludzkości.
MERS (Middle East Respiratory Syndrom, czyli bliskowschodni zespół niewydolności oddechowej) to koronawirus, którym zainteresował się świat 10 lat później. Dawał podobne objawy jak SARS, odznaczał się wysoką śmiertelnością (ocenianą nawet na 30 proc.), jednak nie rozprzestrzeniał się swobodnie i problem dość szybko wygasł.
Niestety, tym razem sytuacja już jest znacznie poważniejsza, a 2019-nCoV, właściwie SARS CoV-2 (to obecnie obowiązująca nazwa, wynikająca choćby z dużego podobieństwa do wirusa SARS), okazał się groźniejszy od poprzedników.
2. Koronawirus z Chin niezwykle łatwo przenosi się z człowieka na człowieka
– Według informacji, jakimi dysponujemy, możliwe, że dochodzi do zakażenia się wirusem pomiędzy ludźmi – mówiła w grudniu 2019 Maria Van Kerkhove, szefowa oddziału nagłych chorób WHO. Niestety, te słowa szybko potwierdziły się – koronawirusem zakażali się pracownicy służb medycznych, stwierdzono kilka przypadków w rodzinach, gdzie nie było możliwości kontaktu ze źródłem pierwotnym, prawdopodobnie zwierzętami. Obecnie wygląda nawet na to, że to twój pies może się zakazić od ciebie i dalej roznosić wirusa. To wciąż tylko teoria, a jednak w Korei Południowej objęto kwarantanną także zwierzęta domowe osób zakażonych.
Ogromnym problemem okazał się fakt, że to przenoszenie się jest dość swobodne. Nie dotyczy tylko osób z obniżoną odpornością, przy długotrwałym kontakcie z chorym itd. Stale przybywa zakażonych, którzy nie przebywali na terenach wzmożonej aktywności wirusa, a jedynie mieli kontakt z nosicielami wirusa, niejednokrotnie jeszcze takimi bez objawów infekcji. To sprawia, że wszelkie akcje typu mierzenie temperatury na lotniskach czy izolacja chorych, przynoszą dość ograniczone efekty.
3. Wirus z Wuhan wcale nie musi pochodzić z tego miasta, ani być dziełem natury
By skutecznie wygasić epidemię, trzeba najpierw znaleźć jej źródło. Dotyczy to nie tylko wirusów. Pierwotne ognisko, jeśli pozostaje niewykryte, może sprzyjać wybuchowi kolejnych, w innym miejscu. Tymczasem wciąż nie wiemy na pewno, skąd wziął się wirus.
Wersja o bazarku w Wuhan szybko upadła. Pierwsza kobieta, u której oficjalnie stwierdzono nowego wirusa, rzeczywiście tam była. Kolejne przypadki także dotyczyły osób z tej metropolii (ponad 11 milionów mieszkańców), ale już związku z targiem nie wykazano. Nie znaleziono też mięsa, które miałoby być źródłem zakażenia. Kolejne teorie (niejednokrotnie bardzo odważne i spiskowe) wskazują na nietoperze. Potwierdza to wprawdzie analiza genetyczna koronawirusa, jednak jednoznacznych dowodów wciąż brak, bo nikt nie namierzył choćby nietoperzowej zupy. Wielu naukowców jest zdania, że potrzebny był jeszcze jakiś gatunek pośredni, który przeniósł wirusy z nietoperzy na ludzi.
Nie wiemy nawet, kiedy zakażenia mają początek. Pierwotnie mówiono o ósmym grudnia, teraz wiemy, że pierwsze osoby chorowały już co najmniej tydzień wcześniej.
Atmosferę podgrzewa fakt, że od kilku lat naukowcy zapowiadali nadejście epidemii X (spowodowanej nowym, nieznanym patogenem), która miałaby zabić nawet 80 milionów ludzi. Amerykańscy naukowcy obawiali się, że nie musi być ona dziełem natury, a człowieka, gdyby jakiś groźny patogen uciekł z laboratorium. Temat był traktowany na tyle poważnie, że Światowa Organizacja Zdrowia ewentualne zagrożenie epidemią umieściła wśród największych zagrożeń zdrowotnych na najbliższe lata(6).
Właśnie w Wuhan działa jedyne w Chinach laboratorium (The Wuhan National Biosafety Laboratory) , w którym badane są tak niebezpieczne patogeny jak SARS czy Ebola. Kiedyś podobne działało w Pekinie, ale z nieoficjalnych doniesień wynika, że z programu wycofano się z przyczyn bezpieczeństwa. Czyżby to laboratoryjny uciekinier trafił na bazarek w Wuhan? Zresztą wśród teorii o początku epidemii pojawia się też taka o nietoperzach laboratoryjnych, które miały zaatakować naukowców.
Spiskowa teoria dziejów? Zapewne. Trzeba jednak przyznać, że tym razem władze chińskie są bardziej chętne do informowania o sytuacji epidemiologicznej i do współpracy międzynarodowej, a szczególne środki bezpieczeństwa (choćby kolejne prowincje odcinane od świata, surowe kary za opuszczanie stref zamkniętych) uruchomiono szybciej i intensywniej niż przy poprzednich koronawirusach. Rzecznik chińskiego resortu spraw zagranicznych Geng Shuang, zapewnia, że władze chińskie po prostu wyciągnęły wnioski z epidemii SARS. Oby tak było.
Z drugiej strony, eksperci ostrzegają, że ta jawność i szybkość działań władz chińskich realnie okazała się pozorna, wymuszona strachem przed konsekwencjami ekonomicznymi (już niemal milion chińskich firm stoi nad przepaścią, w związku z obowiązkowym przestojem(7)). Niejasna pozostaje sprawa „zgubionych” pięciu milionów mieszkańców Wuhan, których nie mogły doliczyć się władze. Podobno uciekli z miasta tuż przed ogłoszeniem izolacji i roznieśli wirusa po świecie(8). I niby gdzie się podziali? Ukryli się u krewnych? Trudno w to uwierzyć, skoro w wielu prowincjach za takie działania grożą poważne konsekwencje, a w jednej nawet kara śmierci(9). Wyjechali za granicę? Mieszkańcy Chin zazwyczaj nie dysponują odpowiednimi środkami finansowymi, a mentalność nie pozwala im na tak jawne sprzeciwianie się władzy. Sprawy jednak nie wyjaśniono, temat po prostu wygasł naturalnie, a miasto wciąż wydaje się wymarłe.
4. Nowego koronawirusa prawdopodobnie charakteryzuje wysoka śmiertelność
Śmiertelność w przypadku tego nowego koronawirusa sięga aktualnie trzy procent spośród potwierdzonych przypadków. Gdybyśmy chcieli porównać to statystycznie, to ryzyko zgonu z powodu zakażenia nowym koronawirusem jest kilkadziesiąt razy większe niż w przypadku grypy sezonowej
– wyjaśniał pod koniec stycznia Paweł Grzesiowski, ekspert w dziedzinie immunologii, profilaktyki i terapii zakażeń w „Pulsie Medycyny”(10).
Niestety, te szacunki, chociaż bardzo niepokojące, wciąż mogą okazać się zbyt optymistycznymi. Wielu pacjentów przez długi czas pozostaje w stanie krytycznym i niektórzy naukowcy przekonują, że szacowana śmiertelność jest zaniżana, a sięga 10 proc., czyli podobnie jak przy SARS. To mniej niż przy MERS, ale zważywszy na tempo rozprzestrzeniania się wirusa – ofiar musi być (i już jest) znacznie więcej.
Czy te 10 proc. to przesada? Trudno powiedzieć.13 lutego 2020, według oficjalnych danych, na świecie było zakażonych 59,8 tysiąca osób. W ciągu dwóch tygodni wyzdrowiało 33 252 osób. Zmarło 2 810 osób (dane z 27 lutego, godz. 18.40). Nietrudno zauważyć, że te liczby nie pozwalają na wiążące wnioskowanie ani o zazwyczaj łagodnym przebiegu choroby (zakażeni po dwóch tygodniach wciąż byli chorzy?), ani o bardzo wysokiej śmiertelności. Raczej, zakładając optymistycznie, wielu pacjentów potrzebuje więcej niż dwa tygodnie na powrót do formy. Do dziś (03.03.20, godz. 15.00) wyzdrowiały już 48 164 osoby, zmarło 3118 osób.
Niestety, powrót do zdrowia może być pozorny – według doniesień z Japonii są pacjenci „wyleczeni”, którzy po okresie „uśpienia” ponownie roznoszą wirusa.
Trzeba chyba zatem zaufać specjalistom z WHO, którzy mówią o śmiertelności na poziomie 2-3 proc. i czekać, aż liczby zaczną w pełni odzwierciedlać szacunki. Zwłaszcza, że śmiertelność może być różna w różnych krajach; zależna od poziomu opieki medycznej, tempa rozpoznawania choroby i czasu rozpoczęcia leczenia, a nawet, być może, różnego reagowania na wirusa różnych nacji. Początkowo mówiono, że wirus jest szczególnie groźny dla dorosłych mężczyzn, czyli nietypowo, bo zwykle podczas różnych epidemii najbardziej zagrożone są dzieci i osoby w podeszłym wieku. Rzeczywiście, nadal wygląda na to, że wirus niechętnie atakuje najmłodszych, ale ofiary w Europie to głównie osoby starsze.
5. Wirus SARS CoV-2 daje objawy grypopodobne
Chorobę, którą powoduje wirus SARS CoV-2, oficjalnie nazwano COVID-19 (COrona – VIrus – Disease – 2019). Objawy zachorowania trudno odróżnić od grypy czy przeziębienia. Infekcja charakteryzuje się głównie:
gorączką powyżej 38 st. C,
kaszlem i/lub dusznością,
bólami mięśniowymi, dreszczami, katarem (rzadziej).
Niestety, tak wygląda początek. U części chorych (prawdopodobnie u ok. pięciu proc., ale zdaniem badaczy zakładających bardzo wysoką śmiertelność – nawet 20 proc.) rozwija się zapalenie płuc i niewydolność oddechowa, która może doprowadzić do śmierci. U niektórych pacjentów koronawirus doprowadził do śmiertelnego uszkodzenia serca.
6. Jeśli kwarantanna, to aż dwa tygodnie
Okres wylęgania się choroby trwa najczęściej pięć-sześć dni, ale może trwać do dwóch tygodni, dlatego wszelkie działania prewencyjne dotyczą osób, które były narażone za zakażenie w ciągu ostatnich dwóch tygodni.
Możliwe, że część osób zakażonych przechodzi infekcję bezobjawowo, ale one wciąż mają zdolność zakażania kolejnych osób.
Jak długo człowiek stanowi zagrożenie już po wystąpieniu objawów? Trudno precyzyjnie powiedzieć, ale wstępnie zakładano konieczność dwutygodniowego leczenia (podobnie jak przy grypie i innych poważniejszych infekcjach wirusowych), nawet w przypadku osób, u których infekcja przebiegała łagodnie, ze względu na ryzyko powikłań. Wielu pacjentów przebywa jednak w szpitalu ponad trzy tygodnie, prawdopodobnie nie tylko przez nadmierną ostrożność służb. Brak rozstrzygających zaleceń populacyjnych – pacjenci otrzymują je indywidualnie.
7. Główny Inspektorat Sanitarny zaleca działania zapobiegające rozprzestrzenianiu się wirusa
Ilu jest zakażonych w Polsce? Gdy wiele osób wróciło do Polski z ferii zimowych z Włoch, największego europejskiego ogniska, zakładano, że jest wśród nich niejeden nosiciel. Badania tego nie potwierdzały, ale realna ocena sytuacji będzie możliwa zapewne dopiero za kilka tygodni.
Wszelkim infekcjom wirusowym zapobiega unikanie skupisk ludzkich, pozostawanie w domu osób z objawami infekcji (nie rób tego kolegom – nie idź do pracy z gorączką) i dbanie o higienę, zwłaszcza mycie rąk. Osobom podróżującym GIS przypomina, jak skutecznie to robić (zobacz).
Więcej na:
https://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101580,25637327,siedem-rzeczy-ktore-trzeba-wiedziec-o-koronawirusie-z-chin.html