„Nie ma żadnej epidemii odry!” Wywiad z Justyną Sochą ze stowarzyszenia STOP NOP.
O niebezpieczeństwie szczepionek, konsekwencjach w przypadku nie szczepienia dzieci oraz o śmierci Alfiego Evansa, z Justyną Sochą ze stowarzyszenia STOP NOP rozmawia Jacek Międlar.
Justyna Socha (STOP NOP): Sugerowanie, że STOP NOP jest organizacją antyszczepionkową, to nadużycie. Celem antyszczepionkowców jest likwidacja programów szczepień i odebranie możliwości szczepień osobom, które chcą to robić. My zaś mamy inne założenia. Celem STOP NOP jest umożliwienie korzystania z podstawowych praw rodzicielskich, pacjenta i człowieka, do świadomej zgody na zabieg medyczny u dziecka i osób dorosłych.
Krótko mówiąc, jesteście za wolnością.
A co z zarzutami WHO?
W kwestii szczepień to organizacja w konflikcie interesów ze względu na jej finansowanie pochodzące pośrednio od producentów szczepionek. Z tego powodu przemilcza fakt, że nie są znane pełne koszty powikłań poszczepiennych, co jest spowodowane brakiem rzetelnych badań przed wprowadzeniem szczepionki do obrotu i rzetelnego monitorowania jej działań niepożądanych po dopuszczeniu. To WHO i rządy wielu krajów doprowadziły do tego, że koncerny farmaceutyczne nie są zobowiązane do przeprowadzania obiektywnych badań szczepionek. To z prawdą nie ma nic wspólnego.
Jaki z tego wniosek?
Głosy wielu lekarzy i naukowców dowodzą, że masowe programy szczepień są eksperymentem przeprowadzanym na naszych dzieciach. Mogą o tym świadczyć postulaty o przeprowadzenie uczciwych badań dwóch organizacji lekarskich. Doctors Active for Global Immunization Awerness oraz Artze für individuelle Impfentscheidung e.V. W badaniach klinicznych, powikłania szczepień obserwuje się zwykle tylko w ciągu 30 dni, zaś to co miałoby odpowiedzieć jaka jest pełna skala powikłań w tym zakresie, świadomie jest pomijane. Wyniki badań są fałszowane do tego stopnia, że realne przypadki niepożądanych odczynów poszczepiennych nie są uwzględniane w statystykach. Dzieje się to zwłaszcza w krajach, gdzie jest obowiązek szczepień, ponieważ tam lekarz ma odgrywać rolę urzędnika, który ma dbać o maksymalną liczbę szczepień u dzieci a nie o indywidualne podejście do małego pacjenta.
Posądza się Was o wybuch epidemii odry.
Nie ogłoszono żadnej epidemii odry. To medialne nakręcanie paniki, która ma skierować agresję społeczeństwa przeciw adwokatom praw pacjenta i praw rodzicielskich. Jeśli sprawdzimy statystyki zachorowań na odrę na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, to widać, że wyraźnie spadają one w dół. Rośnie również nieustannie liczba osób, które zostały zaszczepione. Poparcie dla łamiącego podstawowe prawa obowiązku szczepień jest utrzymywane za pomocą strachu przed „powrotem chorób” i epidemią. Za pomocą fałszywych informacji w mediach generowany jest irracjonalny strach. – Epidemia odry w Czechach. Na pomoc przyszło wojsko – czytamy w gazetach. Na początku roku alarm dotyczył Ukrainy. Finansowany przez koncerny portal grzmiał, że polsce zagraża epidemia odry, winni antyszczepionkowcy. I tak od wielu lat. Fakty są inne.
Ja natrafiłem na zupełnie inne wyniki badań. Z raportu „Odra” Europejskiego Centrum do Spraw Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) wynika, że w Europie w roku 2016, na odrę chorowało 5 tysięcy osób, a rok później już trzy razy więcej.
Na stronie Światowej Organizacji Zdrowia nie ma informacji o ogłoszeniu epidemii odry w którymkolwiek z państw. Milena Kruszewska, rzecznik prasowy ministerstwa zdrowia poinformowała mnie, że w ciągu ostatnich 10 lat nie były ogłaszane żadne epidemie w Polsce. Podobnie na terytorium Ukrainy w ciągu ostatnich 10 lat nie były ogłaszane epidemie, o czym poinformowało naszego prawnika ukraińskie ministerstwo. Gdy wybuchła sprawa rzekomej epidemii w Czechach, rodzice zaczęli masowo pisać do ambasady czeskiej w Polsce. Cytuję – Z analizy epidemiologicznej jasno wynika, iż w kraju nie występuje żadna epidemia. Szerzona w mediach informacja o pomocy armii władzom cywilnym jest nieprawdziwa – odpowiedziała ambasada w specjalnym komunikacie opublikowanym na jej stronie internetowej.
W medialnych komunikatach przedstawia się jakiś wycinek statystyki, który ma przekonać społeczeństwo o wzroście zachorowań. W rzeczywistości to wielka fikcja, bo tendencja jest spadkowa w perspektywie ostatnich 30 lat, a szczepionych osób stale przybywa. Światowa Organizacja Zdrowia, pierwszą datę wykorzenienia tej choroby ze społeczeństwa wyznaczyła na rok 2000. Programy szczepionkowe okazały się nieskuteczne, plany WHO zawiodły. Wiele publikacji wskazuje na to, że prawdziwa odporność zbiorowiskowa była wtedy, gdy odra była chorobą dziką. Gdy każdy miał możliwość przechorowania, zyskując dożywotnią odporność. Teraz ryzyko powikłań zostało przesunięte na grupy, dla których ryzyko powikłań tej choroby jest bardziej realne – dzieci, pozbawione ochrony od mamy, która odry nie przechorowała – i dorosłych.
Wszystko się zgadza, tylko jak Pani wyjaśni fakt, że 87% procent dzieci poniżej 5. roku życia, które zachorowały na odrę to były dzieci, które były nie zaszczepione. Przecież to dane, przemawiające za skutecznością szczepień.
Skąd te dane? Ja znam też takie, które mówią, że w przypadku danego ogniska zachorowań większość chorujących to osoby zaszczepione w dzieciństwie jedną dawką szczepionki. Wtedy ich rodziców zapewniano, że to ich ochroni. Obok tego, istnieje wielka skala powikłań poszczepiennych, których oficjalnie się nie sygnalizuje, a które zwłaszcza wiążą się z wycofaniem szczepionki pojedynczej i narzuceniem konieczności stosowania kontrowersyjnej szczepionki potrójnej – MMR. To szczepionka bardzo reaktogenna, w której skład wchodzą aż trzy żywe wirusy. Nasze stowarzyszenie ma mnóstwo zgłoszeń o poważnych powikłaniach po tej szczepionce. Pomija się też fakt korzyści wynikających z przechorowania chorób wieku dziecięcego np. mniejsze ryzyko zapadnięcia na choroby autoimmunologiczne czy nowotwory.
Na czym polega niebezpieczeństwo tej szczepionki?
Współpracujący ze stowarzyszeniem immunolodzy tłumaczą, że aktywuje ona do mocnej pracy układ odpornościowy i powoduje, że makrofagi przenoszą podaną w poprzednich szczepionkach rtęć i aluminium do mózgu. Dlatego tak wielu rodziców, po szczepionce MMR obserwuje pierwsze objawy autyzmu i różnych chorób neurologicznych. To nie są wiadomości wyssane przeze mnie z palca, ale to opinia lekarzy, pracujących na co dzień z dziećmi chorymi na autyzm.
Ten lekarz to wyjątek, bo lwia część medyków zarzeka się, że nie może być mowy o jakimkolwiek związku przyczynowo-skutkowym pomiędzy szczepionkami a autyzmem.
Takie osoby odesłałabym do wyroku włoskiego sądu z roku 2014, gdzie na podstawie opinii lekarza biegłego, zasądzono odszkodowanie od państwa włoskiego na rzecz rodziców dziecka, które zaszczepiono szczepionką 6 w 1. Sąd orzekł, że to właśnie w wyniku tej szczepionki dziecko zachorowało na autyzm.
Uznano, że to skutek działania rtęci i aluminium?
Tak. Poza tym, nawet jeden z producentów szczepionek, zaznacza w ulotce, że autyzm może być jednym z działań niepożądanych. Istnieją także wyroki sądowe ze Stanów Zjednoczonych, gdzie udało się udowodnić związek powikłań u dzieci z autyzmem, z podanymi wcześniej szczepionkami. W przynajmniej jednym z tych przykrych wypadków, rodzice dziecka byli lekarzami, co pomogło w wygraniu procesu sądowego. Dla zwykłego, szarego obywatela, batalia w sądzie może być niewyobrażalnie trudna.
Jaką rolę w pro-szczepionkowej propagandzie odgrywa przemysł farmaceutyczny?
Przemysł farmaceutyczny, po przemyśle zbrojeniowym, jest największym przemysłem na świecie w kategorii generowania zysków. Oficjalne raporty wskazują, że niewyobrażalne zyski przynoszą same szczepionki. W związku z tym, cały czas trwają badania kliniczne nad setkami nowych szczepionek, które być może zostaną wprowadzone do kalendarza obowiązkowych szczepień. To przemysł farmaceutyczny tworzy podstawy dowodowe dotyczące ich produktów. To przemysł farmaceutyczny edukuje lekarzy. To przemysł farmaceutyczny finansuje czasopisma medyczne i tworzy towarzystwa naukowe. System szczepionkowy jest konstytutywną częścią przemysłu farmaceutycznego. Co do tego, nie powinniśmy mieć żadnych złudzeń.
Priorytetem są finanse kosztem ludzkiego zdrowia?
Przemysł farmaceutyczny świadomie wyolbrzymia korzyści swoich produktów i bagatelizuje ich skutki uboczne. Po co? Po to by generować większe zyski. To banalny mechanizm.
Chodzą słuchy, że 23-miesięczny Alfie Evans, o którym jeszcze kilka tygodni było bardzo głośno, padł ofiarą przemysłu farmaceutycznego.
Pewne jest, że dowody które są na wyciągnięcie ręki: wyrok brytyjskiego sądu oraz zdjęcie książeczki szczepień Alfiego mówią jasno, że pierwsze objawy chorobowe Alfiego pojawiły się po aplikacji ośmiu dawek szczepionki.
O jakich objawach mowa?
Po szczepionkach pojawiło się zezowanie i drgawki. Kiedy dziecko miało 6 miesięcy, przed podaniem kolejnych szczepionek, pielęgniarka uznała, że dziecko źle się rozwija. Stwierdziła, że mały Alfie jest jest na poziomie dwu-miesięcznego niemowlęcia. Mimo to zaaplikowano mu kolejne osiem szczepionek, które okazały się prawdziwym gwoździem do trumny.
Uściślijmy. Zanim Alfiemu zaaplikowano pierwszą szczepionkę, chłopiec był zdrowy?
Tak. Alfie Evans był dzieckiem zdrowym.
Jest możliwość, by udowodnić, że związek przyczynowo-skutkowy chorób chłopca ze szczepionkami istnieje?
Nie wiem czy to jest możliwe, skoro ciało Alfiego podobno zostało spalone. Powinny zostać przeprowadzone badania toksykologiczne, a jak przypuszczam tego nie zrobiono. Wszystkie objawy, które zaobserwowano u Alfiego, są wymieniane na ulotkach od szczepionek. To powinno dać nam dużo do myślenia.
Przecież na ulotce każdego leku pojawia się cała litania możliwych objawów niepożądanych po spożyciu medykamentu. Co w tym dziwnego, że takie litanie pojawiają się także na ulotkach od szczepionek?
Różnica jest istotna, ponieważ szczepionki nie mają służyć leczeniu, ale profilaktyce. Tym bardziej rodzic powinien być poinformowany o ryzyku jakie podejmuje decydując się na szczepienie swojego dziecka i powinien mieć wolność w decydowaniu czy warto narażać zdrowe dziecko na utratę zdrowia na skutek podania szczepionek czy też nie. Musi mieć pewność czy możliwość uniknięcia danego zachorowania jest warte podjęcia ryzyka powikłań szczepionki.
W ubiegłym roku, w Polsce, 8% nowo narodzonych dzieci nie zostało zaszczepionych. Nie mam wątpliwości, że to efekt kampanii jaką od kilku lat prowadzi Pani organizacja. Jednak wciąż wielu rodziców obawia się, że za nie szczepienie dzieci, zostaną poważnie ukarani przez państwo.
Warto podkreślić, że rodzice którzy mają kilkoro dzieci, widzą że dzieci których nie zaszczepili są o wiele zdrowsze od starszego rodzeństwa, które kilka lat temu poddano obowiązkowym szczepieniom. Potwierdzają to także badania ankietowe przeprowadzone także w Polsce. Z badań wynika np. że u szczepionych dzieci alergia występuje nawet 30 razy częściej niż u dzieci nieszczepionych. Wzrost świadomości społeczeństwa w kwestii ryzyka szczepień, szczególnie noworodków, to dla nas prawdziwy sukces. Co do wspomnianych sankcji. To właśnie one zmobilizowały nas do założenia stowarzyszenia STOP NOP, które teraz pomaga ściganym przez urzędników państwowych rodzicom. Grzywny wynoszą od 500-1000 złotych na rodzica za nieszczepione dziecko. W przypadku kilkorga dzieci, mogą poważnie obciążyć rodzinny budżet. Są rekordziści, którzy za nieszczepienie dzieci zostali zobowiązani do zapłaty 20 tysięcy złotych. W tej chwili w ministerstwie zdrowia leży ponad 3 tysiące zażaleń na takie grzywny. Chcemy by każda z tych osób, z odpowiedzią ministra zdrowia poszła do sądu i pomagamy w tej kwestii organizując wsparcie prawne. Jeżeli rodzice przegrają w naczelnym sądzie administracyjnym, zachęcamy by skierować skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Są korzystne orzeczenia, które mówią, że obowiązek szczepień narusza prawo do poszanowania życia prywatnego.
Czy to prawda, że nieszczepione dzieci w Polsce są wykluczane ze żłobków, przedszkoli czy mają zakaz uczestniczenia w koloniach?
Poza sporadycznymi przypadkami łamania prawa, w Polsce ten problem jeszcze tak naprawdę nie istnieje. Ale na fali fałszywych epidemii pojawiają się głosy opłaconych przez przemysł farmaceutyczny ekspertów, że należy takie rozwiązania wprowadzić. W niektórych państwach nieszczepione dzieci są po prostu dyskryminowane. Na przykład w Stanach Zjednoczonych nieszczepione dziecko nie może chodzić do szkoły, chyba że ma specjalne zwolnienie filozoficzne, religijne lub medyczne (w zależności od stanu). To jawna dyskryminacja.
Czyli w Polsce rodzice mogą jeszcze spać spokojnie?
Nie do końca. W tej chwili skończyły się konsultacje ustawy o medycynie szkolnej, której założenia zostały mocno oprotestowane przez środowisko STOP NOP. Nowe przepisy stawiają higienistkę szkolną w roli policjanta, którego obowiązkiem jest pilnowanie czy rodzic „leczy” dziecko zgodnie z przepisami medycyny farmaceutycznej czy nie. To próba trzymania pod kontrolą wszystkich dzieci, co powoli prowadzi do stworzenia systemu elektronicznego, który wychwyci wszystkich „niepokornych” obywateli. Biorąc pod uwagę ryzyko, jakie niosą ze sobą szczepionki, w Polsce próbuje się wprowadzić prawdziwy terror, który może przynieść tragiczne żniwo.
Jest ryzyko, musi być wybór!
Wolność i zdrowie!