Pięta wypatrzył ją 10 kwietnia ub. roku w czasie 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Zadzwonił następnego dnia. Pytał, czy chciałaby się zaangażować. Opowiedział, że pracuje w komisji śledczej ds. Amber Gold. Joanna poczuła się doceniona. Jej, dziewczynie z prowincji, znany poseł proponuje współpracę przy „dobrej zmianie”. – Rzuciłam wszystko, jeździłam z nim samochodem po Polsce, czytałam mu jakieś wycinki prasowe, notatki… – opowiada nam Joanna.
Bardzo szybko Pięta zaczął snuć przed nią wizję już nie tylko współpracy, ale wspólnego życia. Nie przeszkadzało jej to, że jest żonaty, że ma dziecko? – W ogóle nie chciałam żadnego romansu! Już po miesiącu chciał mnie przenocować, ale odmówiłam. Powtarzał mi jednak, że z żoną jest tylko dla dziecka, że nic ich nie łączy, że od dawna planuje się z nią rozstać, bo ona nie chciała mieć więcej dzieci, a on chce – opowiada Joanna. Tym ją zdobył. Marzyła o założeniu rodziny. Wmówiła sobie, że pewnie uda mu się uzyskać tzw. kościelny rozwód.
W końcu maja już byli parą. – „Wiesz…. mam takie marzenie, mówił mi szeptem do ucha, „chciałbym gładzić cię po ciążowym brzuchu. Jesteś idealnie zbudowana, nie będziesz mocno cierpieć i możesz urodzić 6 dzieci” – wspomina Joanna. Pięta wysyłał ją nawet do ginekologa, by potwierdziła, że może zajść w ciążę! Wymyślił też, że dla zabezpieczenia finansowego załatwi jej pracę w PKN Orlen.
– Mówił mi: „Lepiej teraz, bo jak już będziesz moją narzeczoną czy żoną, to za późno, prezes tego nie lubi” – opowiada Joanna.
W serwisie MaxModels Iza Pek wśród użytkowników znana jako czarnapantera, słynie z odważnych zdjęć.
Joanna przekazała nam swoją korespondencję z Piętą w jednym z komunikatorów internetowych. To tylko nieznaczna część łączącej ich relacji. Te zapisy potwierdzają jednak prawdziwość jej opowieści. 17 czerwca 2017 r. Joanna: „Czuję się kobietą zapasową. Wracasz do domu. Do swojej rodziny”. Pięta: „Rozumiem Cię, ale nie masz powodu do obaw. Nie jesteś zapasowa, jesteś jedyna”. Trzy dni później zapewnia ją: „Cała jesteś moja”. Śle róże i serduszka.
W rozmowie z Faktem zapewnia jednak, że nic poza pracą ich nie łączyło. 8 lipca Joanna wyznaje, że „boi się, że się przywiąże”. On ją uspokaja. Jeżdżą po Polsce. Praca, spotkania, a potem romantyczne kolacje, spacery i hotele. Katowice, Częstochowa, Gdańsk… Pięta zapewnia: „Ty o nic nie martw się. Nic nie zmieni mojego stosunku do Ciebie, chyba że okażesz się agentem PO, FSB, członkiem sekty kanibali-satanistów. Wszystko inne, choćby nie wiem co to było, nie robi na mnie żadnego wrażenia”. I przesyła całusy. „Nigdy nie byłaś zabawką!”
Coś pęka pod koniec wakacji. Rozmowy o łóżku, dzieciach i przyszłej rodzinie ustępują politycznym wizjom Pięty. 20 sierpnia zdradza jej np. swój pomysł na „biznes”. „Znam ludzi od wojskowej roboty. Założę firmę. Zwerbuję prywatne wojsko. Zrobię porządek w każdym mieście. Tak to robią Amerykanie” – pisze. Poseł zapewnia Joannę, że choć jest w Bielsku-Białej, gdzie mieszka, na noc zostaje w biurze, nie wraca do domu. – Uspokoiłam się, że wszystko jest między nami dobrze – mówi Joanna.
Miesiąc później niepokój jednak narasta. Pięta jej unika. „Przez pół roku znajdowałeś dla mnie czas nawet jak była noc, a teraz nie masz czasu na telefon?” – pyta 22 września. I dodaje: „Chcesz skończyć między nami? Staszek, od półtora miesiąca zdawkowo się ze mną komunikujesz, więc chcę wiedzieć, czy mnie zwodzisz. Jeśli uważasz, że jestem Twoja, to o mnie dbaj”. Po czym wysyła mu jeszcze jedną wiadomość: „Powiedziałeś, że chcesz, żebym była Twoją żoną, a traktujesz mnie od 1,5 miesiąca jak przedmiot, który odłożyłeś na półkę. Będziesz tak milczał???”.
Pięta odpisuje zdawkowo: „Nie gniewaj się, jestem bardzo zmęczony”. W kolejnych dniach pojawiają się inne wymówki: „Potrzebuję czasu” lub „Przyjadę. Tylko nie wiem kiedy. Sam ledwo żyję”. Ale też zapewnia ją: „Nigdy nie byłaś i nie jesteś zabawką. Teraz musisz mi wybaczyć, bo jeszcze mam sprawy w rozsypce. Czekaj proszę, aż wyjaśni mi się sytuacja”. Joanna czeka, ale – jak przyznaje – w listopadzie traci nadzieję. „Stare powiedzenie premiera Millera mówi, że mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Jesteś normalnym tchórzem” – pisze do niego 14 listopada. Pięta odpisuje: „Daj mi czas. Proszę. OK? Pozdrawiam Cię”.
Joanna już nie wierzy. Prosi, by odesłał kurierem jej rzeczy ze swojego pokoju w hotelu poselskim. – Często byłaś tam gościem? – pytamy. Sześć razy. Wszystkie daty mam zapisane. – Łatwo je sprawdzić, są odnotowane przez straż marszałkowską w księdze wejść i wyjść – mówi. Pytamy o nie Piętę. Zmienia zeznania, ale utrzymuje, że do niczego między nimi nie doszło.
„Nie chciałem Twojej krzywdy”
„To jest świństwo, co robisz” – pisze mu Joanna 14 grudnia. „Wybacz, mam takie obciążenia, że fizycznie nie daję rady” – tłumaczy się Pięta. „Przestań być żałosny. A pier… mnie pół roku dawałeś radę?” – odpisuje Joanna.
– Już chodziłam po ścianach. Przez zaangażowanie w ten związek i pomoc mu zaniedbałam swoją firmę, wpadłam w kłopoty finansowe – tłumaczy Faktowi. W Wigilię Pięta rano składa jej życzenia. Zapewnia, że zawsze był z nią szczery i nigdy jej nie okłamał. Ona już mu nie wierzy. Gdy 15 stycznia prosi ją „o cierpliwość”, odpisuje: „O cierpliwość to proś swoją żonę. Moja już się skończyła”. Tydzień później pisze: „Każde jedno Twoje wypowiedziane słowo w Katowicach, w restauracji, a potem w hotelu, było łgarstwem. Oplotłeś mnie jak wąż. Znajduję w domu rzeczy, które kupiłam, by być z Tobą. Całą garderobę, którą zmieniłam. Stają mi w oczach chwile, w których ci wierzyłam, patrzyłam na Ciebie z podziwem. W których widziałam obrazek, jak kiedyś, może za rok, urodzę Ci dziecko i pijąc kawę, uśmiechałam się na ten obraz…”.
W rozmowie z Faktem Pięta twierdzi, że być może to ona miała takie oczekiwania. Wszystko kończy się na dobre 9 lutego. Pięta pisze: „Nie chciałem Twojej krzywdy, żalu i smutku”. Joanna jest w depresji. – Kilka miesięcy nie wstawałam niemal z łóżka. Nie malowałam się, zaniedbałam pracę. Czuję się przez niego wykorzystana – mówi. I dodaje: – A na koniec śmiał mi powiedzieć, że „córka w pewnym wieku potrzebuje ojca”. Małą Zosią się wymówił… A ja myślałam, że złapałam Pana Boga za nogi.
ZA: https://www.fakt.pl/