Być jak UTI.pl
Nie ma co ukrywać. To będzie złośliwy tekst. Może ku przestrodze.
Od czasu kiedy Nask przestał być jedyną baletnicą na scenie polskich rejestratorów domen, rynek zapełnił się wieloma, różnej skali firmami, oferującymi zwykle pełen wachlarz usług – od utrzymania domen począwszy a na hostingu i kolokacji serwerów kończąc. Wiele z tych firm rozwinęło się nie na żarty – inne upadły. Cieszy mnie fakt, że potentatami na tym rynku są firmy z polskim kapitałem, dające zatrudnienie i płacące podatki w naszym kraju.
Zastanawia mnie jednak, co sprawia, że niektóre z tych firm, zaczynają stosować bydlęce metody działania rodem z telekomów (jak T-Mobile czy Orange…)
Kiedy ktoś dzwoni na mój firmowy numer, z jakiegoś powodu w pierwszej kolejności spodziewam się usłyszeć call center, jakiegoś znudzonego telemarketera, “architekta finansowego” lub miłą, starszą panią kwestującą na rzecz dzięciołów wymierających gdzieś, na drugim końcu świata. Numer kierunkowy z Łomży, Lublina czy Białegostoku, gdzie są siedziby wielkich firm najmujących nieszczęśników, gadających całymi dniami do słuchawek i dających na siebie wylewać pomyje. Co zrobić? Taka praca.
Z jakiegoś powodu – może z okazji liczby serwerów i domen które utrzymuję dla siebie i swoich klientów – co jakiś czas dzwoni do mnie firma UTI. I co ciekawe – robi to, mimo że każdorazowo informuję ich o tym, że nie jestem zainteresowany współpracą z nimi – i robię to coraz dosadniej.
Nie byłoby w tym pewnie nic niezwykłego gdyby nie absurdalność ich oferty – chociaż i to nie jest gwoździem programu. (gwóźdź jest kilka akapitów poniżej)
Co potrzeba aby przenieść domenę do innego rejestratora?
Niby niewiele… Ot – wypisać wniosek o redelegację, potem przefaksować z podpisami i pieczątkami, kopią dokumentów rejestrowych – słowem bagatela – kilkanaście stron. Całość zajmie nam max. godzinkę. Później już tylko czekać na przeniesienie domeny do nowego rejestratora no i rzecz jasna uczta smakosza – czyli rekonfiguracja DNS naszych serwerów, które obsługują przenoszone domeny.
Jeśli nasz rejestrator jest dobrze przygotowany – możemy użyć kodu autoryzacyjnego w panelu klienta – ale formalności i rekonfiguracja usług i tak nas nie miną. (to dopisałem po jednym z komentarzy pod tekstem )
W sumie proste – w czym rzecz?
Po pierwsze – zysk z tych wszystkich czynności jest kolosalny: 100 pln zysku przez następne 2 lata proponowanej współpracy z firmą UTI.pl.
Gdybym żył z bieda-emerytury, może bym się skusił, ale wyceniam swój czas znacznie wyżej niż 100 pln rozciągnięte na 2 lata…
Nikt nie mówi na jakich warunkach redeleguję wspomnianą domenę i jaka będzie jej cena po upływie rzeczonych 2 lat, przez które będzie mi kapać sowity profit z tych zabiegów.
Ale nie o tym chciałem pisać.
To co mnie najbardziej powaliło to metoda na natrętnego, niepodatnego klienta…
Thug life w powiatowym Call Center
Pani, która dzwoni, to zupełnie przeciętna osoba z cienkim głosikiem, operująca wyuczonym językiem wysyconym formułkami i oficjalnymi zwrotami. Niby nic takiego. Telefoniczny standardzik.
Spodziewam się , że jak w każdym call center, nie wolno jej zakończyć rozmowy nim klient jej nie zakończy, będzie opowiadać o tym jak rejestrowane są rozmowy i inne takie tam farmazony dla uśpienia czujności.
Okazuje się jednak, że jest lepiej niż można by się spodziewać. Standard UTI.pl zaskakuje.
Kiedy niesforny klient (czyli ja, na ten przykład) zaczyna używać argumentów niewygodnych, tudzież odważy się wyrażać wątpliwości związane z sensem oferty, Pani w słuchawce nie traci wigoru i przejmuje inicjatywę wykonując dyszkantem krótki utwór na klawisze w swoim telefonie, ciesząc nasze uszy bogactwem brzmień tonów DTMF…
Zanim klient zdąży się pozbierać i zorientuje się, że ten koncert to celowe działanie, następuje rozłączenie. Puf! niespodzianka. Żadnych zbędnych dyskusji.
Zaimponowali mi. Na swój sposób.
Mimo niewątpliwego chamstwa jakim wylegitymowała się Pani z słuchawki, muszę przyznać, że to najciekawszy sposób na pacyfikację jaki mnie spotkał. Punkt za nowatorstwo.
Żadnych, płytkich dyskusji, polemik czy ugrzecznionego bełkotu…
Aż z ciekawości spojrzałem na ich stronę, mimo że ani przez chwilę nie byłem zainteresowany ich ofertą.
Koniecznie musiałem sprawdzić, jak wygląda serwis internetowy firmy, która tak szkoli swoich telenaganiaczy. I przyznam, że byłem zaskoczony – zwłaszcza widząc godła takich projektów jak “Rozwój regionu”, “Innowacyjna gospodarka” itp. Europejskie hasła, europejskie dotacje.
Nie jakaś tam firma garaż… Poważna instytucja o ciekawym portfolio.
Mnie jednak zrazili bardzo skutecznie. Jeśli wsparcie klienta realizują ci sami ludzie co linię sprzedażową, to biada klientom UTI.pl …