TVPiS podbija bębenek próżności. I stale w sposób bezprzykładny reagujący na gospodarkę (PiS-owi w tej kadencji Sejmu udało się wprowadzić prawie 40 różnych podatków).
Kilka miesięcy wcześniej, zanim temat stał się ogólnopolski, przewidywałem, że PiS szykuje się do przejęcia części środków z OFE (czytaj: http://poselbrynkus.pl/?p=8666), z tego jeszcze co PO nie ukradło pod kierownictwem Tuska. Ale moje przewidywanie co do tego chyba jednak trzeba zweryfikować. Premier Mateusz Morawiecki jako uczeń Tuska (i Vincenta – „ni ma pieniędzy”) pójdzie chyba w jego ślady (czytaj: http://poselbrynkus.pl/?p=8657). Dziura budżetowa jest tak wielka, że te rocznie 10 mld – (w 2020 i 2021) zapisane już przez Morawieckiego jako przychód w budżecie państwa nie wystarczą. Trzeba będzie wziąć (ukraść Polakom) całość. Zdominowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny wyda orzeczenie podobne temu, które wydał TK za rządów Tuska: że środki z OFE nie należą do Polaków. To wszystko scenariusz, gdyby PiS wygrało wybory październikowe. Jeśli przegra, nie ma to dla tej partii żadnego znaczenia. Na ten rok budżet się załata pożyczkami, albo też zwiększy deficyt i Polacy może to łykną.
Dwie tezy trzeba rozważyć:
Pewien sukces gospodarczy PiS-u w kadencji 2005 – 2007 polegał na tym, że tzw. ekonomiści PiS-u nie za bardzo wtrącali się w gospodarkę. Robili to tylko w wyjątkowych przypadkach. Obecnie PiS ma autorytety ekonomiczne na poziomie Ryszarda z Madery (wystarczy tu przypomnieć słynne wystąpienie z ostatniego posiedzenia w Sejmie wicepremiera Sasina, który stwierdził, że samorządy mają wpływ z VAT-u). Ale są to autorytety niezwykle łase na pochlebstwa, a którym TVPiS podbija bębenek próżności. I stale w sposób bezprzykładny reagujący na gospodarkę (PiS-owi w tej kadencji Sejmu udało się wprowadzić prawie 40 różnych podatków).
Druga teza to taka, moim zdaniem bardziej prawdopodobna, choć powiązana z poprzednią. Są więksi spece od światowej gospodarki niż były szef banku, który objął stery polskiego rządu. I oni mając tego świadomość sterują nim, by pilnował ich interesów. …. Co świadczy o tym? Między innymi to, że zrezygnował z digital task, nieudolne – a może specjalnie nieudolne – wprowadzanie podatku od wielkich korporacji, gdy wystarczyłoby wprost zaadaptować rozwiązania francuskie, zaaprobował sprowadzanie leczniczej marihuany z zagranicy, przeforsował ustawę farmaceutyczną, wprowadził niebezpieczną dla zdrowia i ograniczająca prawo własności ustawę technologiczną – zwaną ustawą 5G, uratował międzynarodowe banki mające siedziby w Polsce przed frankowiczami. Przykładów można by było mnożyć niemal bez końca. Dodam jeszcze – ale to już zrobiła premier Beata Szydło, a nie uczeń Tuska – fatalną ustawę „Prawo wodne”, która naraża państwo polskie na utratę własności nad akwenami wodnymi – Jezioro Mucharskie jest tu dowodem niemal namacalnym. Zarządzające nim Państwowe Gospodarstwo Wodne – Wody Polskie na pytanie czy pojawił się jakiś strategiczny inwestor na Jeziorze i terenach wokół niego (liczne pogłoski wskazują na to, ze może być to przedsiębiorstwo powiązane z Izraelem) – odpowiada enigmatycznie, że na razie nie. A jest wielu polskich przedsiębiorców, którzy chętnie by tam zainwestowali. No i ostanie wypowiedzi wicepremiera Jarosława Gowina skutecznie „zdradzającego” w czyim interesie działa rząd Zjednoczonej (zniewolonej) Prawicy – wprost przyznającego, że podniesienie pensji minimalnej leży w interesie Ukraińców zatrudnianych w Polsce. Bo w Polsce poza sferą budżetową nikt z Polaków najniższej pensji nie otrzymuje.
W świetle interesów światowej finansjery rząd PiS-u spełnił swoją rolę. Jak wynik październikowych wyborów będzie dla PiS-u „OK”, dalej będzie pełnił swoją rolę, jak nie, to Morawiecki dostanie ciepłą posadkę w jakiejś centrali ważnego światowego banku. Może być takim polskim kanclerzem Schroederem
Jestem przekonany co do tego, że odroczenie posiedzenia Sejmu RP do połowy października 2019 roku spowodowane jest nie tylko weryfikacją tzw. budżetu zrównoważonego (bez inwestycji, z koniecznością zniesienia limitu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia jako zwolnienia z obowiązku płacenia ZUS-U, z pełnym ozusowaniem wszystkich umów o pracę), ale przede wszystkim nowelizacją tegorocznego. Na razie – wg kreatywnej księgowości – z założonym deficytem jakoś się on trzyma. Podtrzymywany jest też mało znanymi Polakom mechanizmami, choćby niepodawaną do publicznej wiadomości wielkością pieniądza w obiegu.
Dziś nikt tak naprawdę nie wie, ile jest pieniędzy w obiegu. Teoretycznie pieniądze stare powinny być z obiegu wycofywane na rzecz nowych, niezniszczonych banknotów, ale w praktyce tak nie jest. Indywidualnemu człowiekowi trudno to sprawdzić, zresztą nie zwraca on uwagi na to, jak starym banknotem się posługuje, pod warunkiem, że może nim zapłacić. W praktyce w obiegu takich banknotów jest tak wiele, że generują one inflację, choć nie jest ona uwzględniana w jakichkolwiek statystykach. NBP zaś unika odpowiedzi na pytanie o ten problem. Dla piarowego wizerunku rządu najważniejsze jest, że formalnie nie ma to wpływu na wyliczanie poziomu inflacji. .
Dziś PiS chwali się dobrą kondycją gospodarki, ale wpływ na to mają niezależne od PiS-u czynniki. Na szczęści akurat w tym PiS nie ma nic, albo niewiele, do powiedzenia. PiS ogranicza się do napędzania konsumpcji. I byłoby dobrze, gdyby nie to, że robi to nieudolnie. Słynne 500+ już przejada inflacja. Najwięcej skorzystali z niego niepolscy właściciele sieci handlowych. Efekty demograficzne są żadne. Nawet jak jest wzrost dzietności, to i tak jest on osłabiany przez masową emigrację młodych Polaków za granicę – zwłaszcza tych najbardziej aktywnych i przedsiębiorczych, często wykształconych w Polsce za duże pieniądze (informatycy, lekarze itd., ale też wysokiej klasy fachowcy innych dyscyplin). Trzynasta emerytura to jednorazowy dodatek dla emerytów, zresztą niezapisany w budżecie na przyszły rok, o wiele gorszy od pomysłu emerytury bez podatku.
Co więc ten dobry stan polskiej gospodarki trzyma??
– Pierwsza kwestia to napływ do Polski dużej ilości środków pieniężnych (euro, dolarów, funtów). Pozostawszy w orbicie tylko euro mogę stwierdzić, że jest to przynajmniej 20 tys. euro na osobę pracującą za granicą i wydającą w Polsce zarobione tam pieniądze. Dotyczy to ludzi, którzy nie pracują na jakichś eksponowanych stanowiskach. Całkiem niedawno jeden z internautów stwierdził, że zarabia za granicą – w Wiedniu ok. 2480 euro na miesiąc. To oznacza, że różnymi kanałami, nie zawsze „nadzorowanymi” przez państwo polskie – na szczęście, bo już przecież pojawiły się pomysły podwójnego opodatkowania takich zarobków – do Polski spływa rocznie (przy tylko milionie Polaków, którzy wyemigrowali) – 20 mld euro (80 mld złotych – 80 000 000 000). To kwota przeogromna. Napędza handel i usługi, trochę też wytwórczość.
– Druga kwestia, to liczne polskie małe i średnie przedsiębiorstwa wytwarzające na rzecz zagranicy. Jest ich wiele. A teraz polski rząd chce je „zarżnąć” kosztami płacy (ZUS, US), energii elektrycznej i innymi opłatami. Przypominam, że na razie rząd Polski zrezygnował z tzw. testu przedsiębiorcy, ale po wyborach w tragicznej sytuacji budżetu państwa będzie musiał to zrobić. Jeśli te małe i średnie przedsiębiorstwa upadną –w dużej części produkujące dla zagranicy – to będzie bezrobocie, a potem inflacja i potencjalne niepokoje społeczne.