Podobieństwa i różnice w propagandzie międzynarodowej i samorządowej
Walka w kampanii wyborczej, pojedynki słowne można przyrównać do retoryki wojennej. Pod tym względem zbliżające się nieuchronnie wybory będą swoistą bitwą o samorządy.
Jak każda bitwa także wybory wymagają nie tylko odpowiedniego przygotowania strategicznego, ale również psychologicznego, dlatego warto uczyć się od najlepszych. Aby zrozumieć w jaki sposób przeciwnik manipuluje umysłem, wpływa na masy (elektorat) warto zauważyć w jaki sposób amerykanie reagują na rosyjską propagandę. Skorzystaliśmy z okazji i odwiedziliśmy żołnierzy amerykańskiej armii odbywającej obecnie ćwiczenia w Polsce.
Zarówno wojsko jak i polityka to obszary, w których zdarzyć się może naprawdę wszystko, należy więc być przygotowanym na wypadek, kiedy trzeba będzie przed wyborami zastosować niestandardowe metody działania.
Warto wiedzieć, że odpowiednio podana informacja może stać się formalną przyczyną rozpoczęcia dużego konfliktu zbrojnego. Spreparowana informacja o zagrożeniu może posłużyć jako uzasadnienie do włączenia się koalicjantów w agresję przeciwko domniemanemu lub rzeczywistemu wrogowi (wójtowi, burmistrzowi).
Analizując działania na polu psychologii inwazyjnej, warto uzmysłowić sobie, że wywiad amerykański podobnie jak rosyjski potrafi przeprowadzić skuteczną operację dezinformacji:
Śledziłem rosyjskie przekazy medialne bezpośrednio będąc w paszczy lwa.
Charakterystyczne dla rosyjskich władz jest „odczłowieczanie” przeciwnika. Nieprzyjaciela , rywala nazywa się „juntą”, „świniami”, „nazistami”, „banderowcami”, „sukami”. A Rosjan, którzy nie poddają się kremlowskiej propagandzie, nazywa się „agentami CIA” i tak jak u nas „piątą kolumną”- tyle że „Ameryki”.
W mediach społecznościowych dominują manipulacje informacjami mającymi za zadanie zafałszowanie aktualnej sytuacji i nastawienie społeczeństwa rosyjskiego przeciwko Ukraińcom oraz Polakom. Przykładowo zdjęcia, które zrobiono podczas antyrządowych demonstracji w Warszawie na placu Trzech Krzyży, zostały przez rosyjską propagandę przedstawione jako zdjęcia wykonane w Tarnopolu podczas „wiecu poparcia za przyłączeniem miasta do Polski”.
Zdjęcia ciał meksykańskich handlarzy narkotyków opisane jako ciała ukraińskich żołnierzy. Zdjęcia z Bośni mające dowodzić bestialstwa ukraińskiej armii. Zdjęcie małej dziewczynki obok zamordowanej kobiety, opisują je jako dowód wydarzeń z Donbasu. Tymczasem jest to kadr z rosyjsko-białoruskiego filmu z 2010 roku „Twierdza Brzeska”.
Jak to się robi w Ameryce?
Amerykanie też nie są „gorsi” w przekazach propagandowych. Niech przykładem będzie zmanipulowanie (intoksykacja) opinii międzynarodowej raportem o posiadaniu przez Irak broni masowego rażenia. Celem agresji na Irak nie było rozbrojenie Iraku z broni masowego rażenia, której – jak się okazało – nie posiadał. Celem była ekspansja terytorialna i kulturowa, wynikająca z długoterminowej strategii bezpieczeństwa energetycznego.
Prezydent USA od samego początku wiedział o tym, że Irak nie jest w posiadaniu broni masowego rażenia, ale manipulował informacjami, dezinformując świat i sojuszników (raportem wywiadu). Bush uczynił tak, aby nie być samotnym agresorem i okupantem Iraku, a jednocześnie uzasadnić ekspansję USA w oczach opinii międzynarodowej (przekonanie ogółu jako tzw. „społeczny dowód słuszności”).
Ukraiński Majdan przykładem masowej manipulacji
Ukraińska rewolucja oglądana na ekranach telewizorów sprawiała wrażenie całkowicie spontanicznej – i o to chodziło, bo propaganda jest właśnie od tego, żeby „sprawiać wrażenie”.
Wszechobecni agenci wpływu każdej ze stron narzucali swój punkt widzenia.
Katalizatorem przemian za każdym razem stają się ludzie (liderzy), którzy umieją wypowiadać „prawdę ludzkich serc” (umiejętnie wykorzystano do tego Julię Tymoszenko oraz Wiktora Juszczenkę).
Umiejętnie uruchamiano sugestywne przekazy mające na celu wywarcie zamierzonego wpływu na psychikę mas.
Wszystko to miało wyglądać na wydarzenia spontaniczne, nieprzewidywalne, ale wnikliwy obserwator z łatwością mógł dostrzec, że ma to charakter zorganizowany; że każdy dzień jest dobrze zaplanowany, przemyślany marketingowo. Emocje mas były w sposób bardzo profesjonalny „obrabiane”
Po skutecznym zastosowaniu dezinformacji wystarczy niewielki nawet katalizator, aby nastąpiła reakcja społeczna, która (co najważniejsze) posiada wszelkie znamiona spontaniczności.
Prawidłowo prowadzona psychologiczna operacja dezinformacji nie polega więc na tym, by dezinformowani w coś uwierzyli. Ma ona na celu przede wszystkim psychologiczne zmodyfikowanie ich reakcji emocjonalnych wobec tego, w co wierzą.
Nietrudno zauważyć, że wyżej opisane działania manipulacyjne, wykorzystywane w propagandzie politycznej, są obecnie popularnym narzędziem kształtowania społecznych poglądów i emocji przez lokalnych samorządowców (kacyków). Działania destrukcyjne, jak nietrudno zauważyć, są na scenie politycznej, codziennym środkiem oddziaływania na przeciwników politycznych, media, czy nawet służby wywiadowcze…
Od polityki międzynarodowej do samorządowej – Czyli jak to robią wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast
Przeważnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jesteśmy sterowani, kształtowani i manipulowani przez postaci, które ukrywają się w cieniu. Szanujący się i chcący mieć prestiż lokalny pryncypał (wataszka )ma w swoim wydziale edukacji i sportu czy też wydziale promocji osobę od białego i czarnego PR. Szanujący się samorządowiec korzysta z doświadczonych pijarowców – lokalny kacyk zadowala się rdzennym magikiem.
Główną metodą walki z opozycją na lokalnym polu jest eliminowanie z dyskusji – nadawanie etykietek
Każda społeczność lokalna w swych szeregach posiada jednostki bardziej aktywne społecznie, osoby wrażliwe na ludzkie krzywdy i niesprawiedliwość. Pragnący intensywnie zabierać głos w imię dobra ogółu, stanowią niewygodny rodzaj „natręctwa” dla władz, spychany na margines społeczny. Próby zgłaszania wniosków i zabierania głosu na sesjach Rady Gminy lub Miasta, są utrudniane albo zbywane kpiną. Z etykietą „nawiedzonego dziwaka” i osoby złośliwej trudniej funkcjonować w społeczeństwie. Stopniowo ich głos staje się mniej poważany. Lekceważący stosunek i ośmieszanie sprawiają, że wielu przedstawicieli społeczności lokalnej zaprzestaje udziału w obradach, chcąc uniknąć łatki „oszołoma”. Są przekonani, że opozycyjne działania pozbawione są sensu i mogą jedynie zaszkodzić.
Opozycjonistę wskazujemy jako przyczynę wszelkich naszych niepowodzeń, zaś jej argumentów czy krzywd nikt nie zamierza wysłuchiwać. Z napiętnowanego wyśmiewają się nie tylko jednostki silne, ale także nawet najgorsze ofermy. Jest tak dlatego, że chęć akceptacji w grupie ma tak ogromną siłę (w tym przypadku większą, niż moralność i rozum razem wzięte), a poza tym wszyscy są zainteresowani utrzymaniem agresji skierowanej na kogoś innego, a nie na nich. Oczywiście argumentów napiętnowanych nikt nie słucha z powodu ich oczywistego „defektu umysłowego”. Władza natomiast stwarza wrażenie, że „napawa się doskonałym zdrowiem psychicznym”.
Tak naprawdę chodzi o to, by napiętnowanym nie pozwolić mówić i aby nie byli słuchani, bo napiętnowani mają często argumenty, przy których argumenty władzy rażą intelektualną nędzą. Strach przed Prawdą jest ogromny, bo a nuż ktoś się zorientuje, że wartości, które deklarują publicznie włodarze miast i wsi, to tylko socjotechniczna manipulacja, kreowana poprzez powołane do tego Ministerstwo Propagandy Sukcesu; że tak naprawdę chodzi o duże geszefty, które realizuje niewielka grupa umiejących się ustawić i zareklamować.
Ostatecznym sposobem obrony przed Prawdą i ludźmi, którzy mogą ją bardziej lub mniej udolnie wygłaszać, jest metoda publicznego ośmieszania, zastraszania, zaszczucia, wygłaszanie kąśliwych uwag na temat wyglądu, nazwiska, lapsusu językowego, miny itp. To wszystko ma odciągnąć uwagę od meritum spraw i rzeczowych argumentów w stronę prostackiej hecy i zabawy, a te można podgrzewać w nieskończoność. Wszyscy znamy to doskonale i pamiętamy. W taki sposób postępowano m.in. z Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej – Lechem Kaczyńskim. Nie było końca karykaturom, śmiesznym zdjęciom, uszczypliwościom – z reguły na żenującym poziomie.
Opozycjoniści zaszczuci i niechlubnie „ostemplowani” rezygnują ze swoich racji i ideałów, często tracąc wiarę w sens swoich starań.
Tak więc, jak na dłoni widać że te same metody wykorzystywane są w polityce międzynarodowej jak i samorządowej dysponujemy tylko innym orężem. Bardzo często wygrywa nie ten kto jest uczciwszy tylko ten, kogo stać na zatrudnienie lepszego fachowca od PR.